Jubileusz s. Leokadii – Heleny Szwarc

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

Dziś mija dokładnie 50 lat od dnia, gdy 4 sierpnia 1974 roku, w tym kościele –
w Łapszach Wyżnych, składałam Bogu śluby wieczne i 55 lat od złożenia pierwszych ślubów zakonnych w Poznaniu.

Poza moją rodziną, z pewnością niewiele osób pamięta Helenkę Szwarc, która 28.08.1961, w wieku 14 lat, wyjechała z rodzinnej miejscowości do Tarnowa, by tam uczęszczać do liceum ogólnokształcącego. Zamieszkałam na stancji u sióstr urszulanek. Pobyt w klasztorze i codzienny kontakt z siostrami sprawiły, że skonkretyzowało się moje życiowe powołanie. Zapragnęłam oddać moje młode życie na wyłączną własność Bogu. Poprosiłam o przyjęcie mnie do Zgromadzenia Sióstr Urszulanek Unii Rzymskiej, którego korzenie sięgają XVI. Powstało ono na północy słonecznej Italii.  Zapoczątkowała je – mało znana w Polsce – św. Aniela Merici, która tak głęboko przeżywała swoją relację z Bogiem, że jej pragnieniem stało się życie całkowicie oddane Jemu i pomaganie innym ludziom w zbliżaniu się do Niego. Przez wieki urszulanki w różnych krajach całego świata czyniły to przede wszystkim przez nauczanie i wychowywanie dzieci i młodzieży. Tak też jest i w Polsce, gdzie posługujemy od ponad 160.

Zostałam przyjęta do tego Zgromadzenia  i przeszłam kolejne etapy formacji, przygotowującej do złożenia ślubów zakonnych. W dniu obłóczyn, tzn. otrzymania habitu, otrzymałam też nowe imię – s. Maria Leokadia, a od dnia pierwszej profesji zakonnej nazywałam się s. Marią Leokadią od Trójcy Przenajświętszej.

W klasztorze uzupełniłam moje wykształcenie, kończąc Wyższy Instytut Katechetyczny
i studium organistowskie. Dzięki temu przygotowaniu mogłam potem uczyć katechezy, przez 30 lat służyć jako organistka pełnić obowiązki ekonomki we wspólnotach, do których byłam posyłana, a więc w Krakowie, Rybniku, Polanicy Zdroju, Tarnowie, Rokicinach Podhalańskich, Czerniowcach w południowowschodniej Ukrainie, gdzie pracowałam 10 lat i w Sierczy koło Wieliczki, gdzie obecnie przebywam.

Od czasu mojego wstąpienia do klasztoru wiele się zmieniło w świecie, także w życiu zakonnym. Na przykład, gdy wstępowałam do Zakonu, to wiedziałam, że już do domu nie wrócę, nawet na pogrzeb moich rodziców. Teraz jest już inaczej. Zmienił się też strój zakonny, zmieniły niektóre zwyczaje, jednak to, co istotne, nie uległo zmianie.

Z perspektywy minionych 50 lat widzę, że ważne było i jest to, co robiłam, ale nie było to
i nie jest najważniejsze. Najważniejsza była i jest moja relacja z Jezusem – czas spędzony na modlitwie osobistej i wspólnej, z której czerpałam siły do pracy i służenia innym. Teraz, gdy doświadczam słabości związanych z wiekiem i chorobami (ostatnio przeszłam udar mózgu), wiem, że prawdziwe jest to, o czym słyszałam kiedyś od innych. Wszystko w życiu mija, wszystko się kończy, w obliczu śmierci nic nie jest ważne, bo nic nie możemy zabrać ze sobą na drugą stronę życia. I tak naprawdę liczy się tylko Bóg. Dlatego tak ważne jest, byśmy nie poddawali się bezmyślnie temu, co dyktuje nam współczesny świat – pogoni za sukcesem, modą i pieniądzem, lecz świadomie wybierali to, co służy naszemu prawdziwemu dobru.

Jestem wdzięczna mojej rodzinie, że zatroszczyła się o to, by w tym ważnym dla mnie dniu była sprawowana Msza św. Dziękuję też Księdzu Proboszczowi za sprawowanie jej
i za umożliwienie w ten sposób wyrażenia Bogu wdzięczności.

Msza św. sama w sobie jest jednym wielkim dziękczynieniem za to, co Bóg dla nas czyni. Ja pragnę w to dziękczynienie włączyć moją wdzięczność za każdą łaskę otrzymaną
w ciągu mojego dotychczasowego życia.

Dziękuję dziś Bogu za dom rodzinny, z którego wyszłam, za moje rodzeństwo, rodzinę, bliskich, zwłaszcza za rodziców, dzięki którym Bóg obdarzył mnie łaską życia, dziękuję za wiarę i powołanie mnie do życia zakonnego. Dziękuję Dobremu Bogu za wszystkie łaski – za te, które było mi łatwo przyjąć, ale i za te, które wiązały się z trudem, a nawet
z cierpieniem. Pewno każdy z nas już się przekonał, że wiara
w Boga nie uwalnia nas od problemów i przeciwności. I dzieje się tak nie tylko
w życiu ludzi oddanych Bogu w kapłaństwie czy życiu zakonnym, ale w życiu każdego
z nas, w każdym powołaniu – małżeńskim, rodzinnym, w każdym zawodzie. Gdy potrafimy patrzeć na życie z perspektywy wiary, widzimy, że Bóg nie usuwa
z naszej drogi przeciwności, ale nas umacnia i pomaga nam przejść przez trudne chwile
i cierpienia.

Dziękuję bardzo Księdzu Proboszczowi, mojej Kochanej Rodzinie, od której doświadczam tyle życzliwości i dobra, i którą też podziwiam za trwanie przy Bogu, dziękuję wszystkim obecnym na tej Eucharystii za modlitwę w mojej intencji. Całym sercem odwdzięczam się moją modlitwą. Nie ma dnia, w którym bym w niej nie pamiętała  o Łapszach.

Proszę Boga, by Jego błogosławieństwo spłynęło na całą parafię i każdego z Was!

Bóg zapłać za wszystko!